www.eprace.edu.pl » feminizm-muzulmalski » Część I. Analiza źródeł zastanych. » Rozdział V. Dialog pomiędzy feminizmem zachodnim a muzułmańskim

Rozdział V. Dialog pomiędzy feminizmem zachodnim a muzułmańskim

Inspiracją dla rodzącego się w Egipcie jeszcze w XIX wieku dyskursu na temat emancypacji kobiet było zderzenie się kultury zachodniej i muzułmańskiej. Biografie pierwszych orędowników równouprawnienia muzułmanek, takich jak np. Kasim Amin czy Huda Szarawi, przebiegały według schematu migracji na Zachód w celu zdobycia europejskiego wykształcenia, a następnie powrotu do kraju i działania na rzecz promocji zachodnich ideałów feminizmu wśród własnego narodu. Zachód przybrał wtedy rolę oświeconego nauczyciela. Zachodni intelektualiści wypowiadając się o społeczeństwach muzułmańskich posługiwali się retoryką kolonialną, zawierającą w sobie nacechowanie egocentryzmem78.

Niewątpliwie faktem jest, iż feminizm muzułmański wywodzi swoją genezę z epoki kolonializmu, a następnie z globalizmu transferującego informacje o modelach i stylach życia79. Proces przyswajania idei emancypacji kobiet w krajach muzułmańskich podobnie jak w krajach Zachodu, skutkował pojawieniem nie jednego monolitu ideologicznego, ale co najmniej dwóch różnych. Największy posłuch wśród społeczeństw muzułmańskich zyskał sobie ten rodzaj feminizmu, który zgodny był z religią. Nie był narażony tak bardzo na krytykę ludzi wierzących czy samych duchownych czy przywódców religijnych jak inne jego odmiany. Mimo, iż swoje początki zawdzięcza feminizmowi zachodniemu, nie stał się jego automatycznym kontinuum, co więcej, zaczął odrzucać, a nawet krytykować niektóre z jego elementów, narzędzi i celów. Współpraca i dialog pomiędzy dwoma obozami zaczęły się komplikować.

Feministki świata Zachodu dość chętnie poruszają temat muzułmanek wskazując iż to religia jest powodem ich uciemiężenia. „Prawo szariatu występuje przeciwko wolności kobiet. Należy wspierać ludzi, którzy walczą o równość i sprawiedliwość, tak samo powinniśmy walczyć o prawa kobiet na całym świecie. Musimy walczyć o sekularyzację państw muzułmańskich”80 – powiedziała Taslima Nasri holenderka bengalskiego pochodzenia. Amerykanka Pamela Geller feministki muzułmańskie traktujące hidżab jako symbol feminizmu nazywa „muzułmankami, które przyczyniają się do opresji własnych sióstr”81 .

Feministki muzułmańskie zarzucają feministkom świata Zachodu egocentryzm i brak zrozumienia dla różności kulturowej. Postawa feministek zachodnich, nieraz angażujących się czy to w dialog na temat sytuacji kobiet na Bliskim Wschodzie, czy też akcje dotyczące poszanowania ich praw, spotkała się z komentarzami o ich błędnym przeświadczeniu jakoby wszystkie kobiety na świecie pragnęły życia podobnego do tego, które prowadzi kobieta Zachodu i dziecinnym poglądzie, że wszystkie kobiety świata tworzą monolityczną, jednorodną grupę o takiej samej strukturze psychicznej, takich samych potrzebach, celach i priorytetach. Jest to „założenie, że kobiety stanowią ukonstytuowaną, spójną grupę o takich samych interesach i pragnieniach, bez względu na przynależność klasową, etniczną czy rasową albo związane z tym sprzeczności; sugeruje, iż pojęcie płci społeczno-kulturowej, różnicy płciowej czy nawet patriarchatu może być uniwersalnie stosowane w różnych kulturach”82. Michalle Rosaldo w artykule „The use and abuse of anthropology83 zaatakowała amerykańską antropologię, zarzucając jej, iż przedstawia kobiety wywodzące się z innych niż zachodnie kultur, używając paradygmatu “overselves undressed”, wpisując ich działania w heroiczną walkę z patriarchatem i opresją ukazaną jako uniwersalne źródło wszelkiego zła. Uznała, iż antropologia amerykańska sprowadziła różnice pomiędzy kulturami i kobietami reprezentującymi różne szerokości geograficzne tylko i włącznie do odmienności w dostępie do zasobów i wyzwoleniu spod patriarchatu, bez analizy innych treści czy kontekstu.

Wypowiedzi te zbiegły się w czasie z rozwojem coraz to nowszych odłamów feminizmu, nawiązujących do etniczności i religii84. Pojawił się bowiem feminizm czarny, latynowski, czerwony czy chrześcijański. Doszło do momentu, kiedy feministki muzułmańskie nie tylko nie życzyły sobie, aby kobiety zachodnie wypowiadały się na temat ich praw czy emancypacji, ale zaczęły rościć sobie prawo do wyłączności opisu czy analizy feminizmu muzułmańskiego jako ruchu społecznego. Zdanie to podzielały zresztą nie tylko feministki muzułmańskie. „Dużo ludzi, przedstawiciele różnych perspektyw – tradycjonaliści, sekularyści, konserwatyści – chcieliby zamknąć debatę o kobietach i islamie, sprawić aby tylko muzułmanie mogli wypowiadać się na temat swojego feminizmu, a ludzie będący niemuzułmanami byli co najwyżej na marginesie tej debaty”85. Zabieranie feministkom zachodnim prawa do wypowiedzi na temat sytuacji kobiet muzułmańskich uprawomocnia się również tezą, że „bardzo często muzułmanki nie są w stanie mówić same za sobie, dlatego, że inny, zachodni naukowcy i zachodnie feministki mówią w ich imieniu”86.

Trudno nie zgodzić się, iż w powyższych oskarżeniach jest sporo racji. Zachód zdaje się nie dowierzać, iż muzułmanki są same w stanie mówić o swoich prawach. „Idea feminizmu muzułmańskiego postrzegana jest jak oksymoron”87, a Zachód stawia siebie w roli wybawiciela niosącego uniwersalne, dające szczęście każdemu społeczeństwu wartości i rozwiązania. Dla palestyńskiej feministki Lili Abu-Lughod ludzie Zachodu zdają się przedstawiać jako jedyni „ludzie cywilizowanymi na Ziemi ubolewający nad losem afgańskich kobiet i dzieci”88.

Według Abu-Lughod dialog między feministkami Zachodu a muzułmańskimi jest utrudniony również przez nie zawsze zależną od nich samych sytuację polityczną pomiędzy Zachodem a Bliskim Wschodem. Uważa, iż politycy zachodni zbyt wiele razy wykorzystywali tematykę praw kobiet jak kartę przetargową dla własnych korzyści. Jako przykład podaje usprawiedliwianie bombardowania afgańskich terenów przez Amerykanów, a następnie interwencji zbrojnej na tym terenie motywami feministycznymi. Badaczka cytuje przemówienie Laury Bush, która stwierdziła, że „Dzięki naszym ostatnim sukcesom militarnym na znacznej części terytorium Afganistanu kobiety przestały być więzione w swoich domach. Mogą słuchać muzyki i uczyć swoje córki bez obawy przed karą. Walka z terroryzmem jest również walką o prawa i godność kobiet”89. „Te słowa brzmią znajomo w uszach każdego, kto zajmuje się historią kolonialną, i budzą uzasadniony niepokój” – komentuje słowa Laury Bush. Prawdą jest, iż wielu badaczy kolonializmu brytyjskiego opisywało wykorzystywanie motywu obrony praw kobiet jako mandatu dającego prawo do agresji, co Gayatri Chakravorty Spivak podsumowała słowami, „biali mężczyźni ratowali brązowe kobiety przed brązowymi mężczyznami”90. Zjawisko to miało swoje odbicie również na terenach Bliskiego Wschodu i Północnej Afryki. Marnia Lazreg opisuje analogiczną sytuację w odniesieniu do polityki Francji w stosunku do społeczeństw Algierii91, zaś Leili Ahmed przypomina, podejście brytyjskiego lorda Cromera, który usprawiedliwiał działania Wielkiej Brytanii chęcią pomocy biednym, zmuszonym do zasłaniania twarzy Egipcjankom, chociaż daleki był już od nadania im prawa do zdobywania wykształcenia.

To właśnie owa zasłona jest najczęściej przytaczanym przykładem niezrozumienia potrzeb muzułmanek przez walczące o ich prawa Europejki czy Amerykanki. „Muzułmanki mają w zwyczaju noszenie hidżabu, co jest często widziane przez niemuzułmańskie feministki jako akt opresji, w którym ciche muzułmanki są przykładem mitu, o tym, że islam jest seksistowski i patriarchalny”92. Podczas gdy na Zachodzie hidżab jest symbolem uciemiężenia, dla feministek muzułmańskich stał się on właściwie symbolem wyzwolenia. Antropolog kultury Hanna Papanek prowadząc badania w Pakistanie raportowała, iż w powszechnej opinii burka daje większą swobodę niż jej brak. Zasłona daje kobiecie możliwość wyjścia z odosobnionej sfery prywatnej do sfery publicznej – pracy, szkoły, ośrodków kultury – bez konieczności łamania zasad moralnych w które same głęboko wierzą. Zasłanianie ciała oznacza życie w zgodzie z zasadami i przynależnością do wspólnoty w której największą wartością jest rodzina a co za tym idzie pozycja kobiety, utożsamiana ze świętością. „Za każdym razem kiedy zakładam hidżab, staje się bardziej feministką” – mówi Nye Armstrong, znana amerykańska blogerka93. Dla wielu muzułmanek właśnie ta symbolika zasłony jest nasiąknięta feminizmem o wiele bardziej niż jej brak94. „To ode mnie zależy jaką część swojego ciała chcę pokazać, a jaką zasłonić, nie od społeczeństwa” – mówi siostra Rebecca95, inna amerykańska blogerka i feministka. Postępowe zakazy noszenia chust w miejscach publicznych zostają cofnięte przez Turcję i Tunezję, a o prawo do ich noszenia walczyły właśnie feministki takie jak np. Turczynka Leyla Sahin96.

Znana kanadyjska feministka Irshad Manji zdaje się rozumieć możliwość relatywizowania symboliki hidżabu w zależności od wiary czy kultury. Manji jest lesbijką, nawołującą do całkowitej reinterpretacji islamu i transformacji jej jako religii na zupełnie nowych i rewolucyjnych zasadach – podkreślenia wolności człowieka, równości płci i mniejszości seksualnych. Manji pisze, że „Kobiety muzułmańskie są skazane na zależność od mężczyzn. Wiele z tych kobiet nie czuje się gorszymi od mężczyzn, ale jednak noszą nakrycie głowy, ponieważ wtedy czują się bardziej dowartościowane. Chcą też zabezpieczyć się przeciw spojrzeniom mężczyzn, nie chcą być przez nich kontrolowane. Ale jeśli kobieta naprawdę czuje się wartościowa, dlaczego od stóp do głowy się ukrywa, i po co musi się chronić przed męskimi spojrzeniami? Przecież to mężczyźni powinni panować nad swoim instynktem i zwierzęcym zachowaniem”97. Kanadyjka egipskiego pochodzenia jest postacią bardzo kontrowersyjną. Sama nazywa siebie „muzułmańskim odmownikiem” co tłumaczy iż odmawia „przyłączenia się do armii automatów działających w imię Boga” i określa się mianem wierzącej, choć nie religijnej muzułmańskiej pluralistki. Feministki muzułmańskie nie uznają jej jednak ani za feministkę muzułmańską, ani za muzułmankę, kwalifikując jej poglądy jako typowe dla sekularnego zachodniego feminizmu.

Podczas gdy dla muzułmanek zakrycie własnego ciała jest szansą dla wyrażenia swojej wolności i godności, możliwością poddania ocenie społecznej tego „kim jestem” a nie „jak wyglądam”, feministki z ukraińskiej organizacji FEMEN rozbierają się w obronie swoich muzułmańskich koleżanek. W roku 2012 ukraińskie aktywistki rozebrały się w samym centrum muzułmańskiego Stambułu protestując przeciwko przemocy wobec kobiet na świecie98. Trzy tygodnie później w Paryżu również rozebrane protestowały przeciwko opresji kobiet muzułmańskich przez islam. W rękach trzymały tablice ze sloganem „muzułmanki, rozbierzcie się!”. W sierpniu tego samego roku w Londynie gołymi ciałami manifestowały sprzeciw wobec przestrzegania prawa muzułmańskiego przez muzułmańskie kraje wyznaniowe99. Zderzenie metod, jakimi posługują się aktywistki FEMENU z tym, jak o cielesności mówią feministki muzułmańskie, stanowi tak oczywistą odwrotność i sprzeczność, iż trudno wyobrazić sobie jakikolwiek dialog pomiędzy nimi.

O ile u podstaw pierwotnego feminizmu, który zrodził się w USA oraz Wielkiej Brytanii, leżał protest przeciwko traktowaniu kobiety jako „kwiatka do kożucha” mężczyzny i postrzeganiu jej tylko przez pryzmat atrakcyjności seksualnej, zastanawiające jest, czy w dzisiejszych czasach bliżej tej idei są feministki muzułmańskie czy też teoretycznie reprezentujące feminizm zachodni aktywistki FEMEN-u.

Apogeum ożywionej dyskusji na linii muzułmanki – FEMEN przypadło na okres wiosny 2013 roku. Stało się to za sprawą młodej Tunezyjki, która w odpowiedzi na postępujący konserwatyzm społeczeństwa jej kraju założyła w portalu społeczenościowym facebook.com profil tunezyjskiego oddziału FEMEN. 11 marca opublikowała na nim swoje zdjęcia, na których rozebrana była od pasa w górę. Na biuście napisała czerwonym flamastrem „pieprzę waszą moralność” oraz „moje ciało należy do mnie, nie jest źródłem czyjegoś honoru”. Adel Alm, lider radykalnej organizacji religijnej Moderate Associate for Awareness and Reform w wywiadzie dla krajowej Assabah News stwierdził, iż według prawa szariatu Aminie Tyler należy się kara 80 batów, lub nawet ukamienowanie100. Zaniepokojenia o bezpieczeństwo dziewczyny rodzina umieściła Aminę w szpitalu psychiatrycznym do czasu zakończenia żywiołowej debaty na jej temat. Z powodu braku kontaktu z aktywistką oddziały FEMEN-u z całej Europy rozpoczęły kampanię wspierającą Aminę. Sama Tunezyjka skontaktowała się z ukraińskimi członkiniami FEMEN-u, twierdząc, iż ukrywa się na przedmieściach Tunezji w domu przyjaciół, uciekając przed znęcającymi się nad nią krewnymi101. Akcja prowadzona w kilkunastu krajach Europy nosiła nazwę „topless dżihad” i nawoływała do odrzucenia przez kobiety strojów muzułmańskich oraz religii jako elementów zniewalających, a także do uwolnienia Aminy. Działania polegały na publikowaniu zdjęć aktywistek, na których ukazane były prawie całkiem nago oraz protestach pod meczetami w Europie. Jedyną odzieżą, jaką miały na sobie była czasami muzułmańska amira102 lub sztuczna broda nawiązująca do tradycji zapuszczania zarostu przez muzułmanów. Na nagich ciałach wypisywały hasła takie jak np. „Uwolnić Aminę”, „Nagie piersi przeciwko islamizacji”, ”Nie dla islamu”, „Kobiety przeciwko islamowi”, „Religia jest niewolnictwem”. "Jesteśmy wolne. Jesteśmy nagie. To jest nasze prawo. To jest nasze ciało. To są nasze zasady I nikt nie może używać religii czy jakiś innych świętych rzeczy do upokarzania kobiet, do krzywdzenia ich” – krzyczała naga liderka FEMENU Alexandra Shevchenko podczas demonstracji pod meczetem w Berlinie. Protesty obfitowały w akty jawnie wyśmiewające islam, takie jak wykonywanie zdjęć aktywistek w pozycji modlitewnej czy podczas palenia flagi z napisem zawierającym treść muzułmańskiego wyznania wiary przed meczetem w Paryżu103. Grafiką promującą akcje były dwa półksiężyce symbolizujące islam, ułożone w kompozycji przypominającej kobiece piersi104.

Sytuacja ta sprowokowała pierwszą tak bardzo zorganizowaną akcję reakcyjną feministek muzułmańskich i to nie na poziomie intelektualnych liderek ruchu, lecz zwykłych kobiet. W odpowiedzi na akcję FEMENU na portalu społecznościowym facebook.com powstała strona zatytułowana „Muzułmańskie kobiety przeciwko FEMENOWI”105. Umieszczane są na niej zdjęcia muzułmanek z całego świata domagających się zaprzestania przez FEMEN wzywania muzułmanek do zdjęcia hidzabu, obrażania islamu, przedstawiania go jako czynnika krzywdzącego kobiety, oraz wypowiadania się tej w imieniu muzułmanek w celu ochrony ich praw. Obecnie strona posiada przeszło 10 000 fanów. Muzułmanki z całego świata publikują na niej swoje zdjęcia, w pewnym sensie analogiczne do zdjęć aktywistek FEMENU, posiadających podobną kompozycję, czasami wykonywane nawet w tych samych miejscach. Muzułmanki na fotografiach są jednak ubrane. W większości pokazują tylko swoje dłonie i twarze. W rękach trzymają kartki zawierające hasła adresowane do przedstawicielek kampanii „Topless dzihad”, takie jak np.: ”FEMEN ubierzcie się. Zaprzestańcie swojej opresji”, „Islam daje mi wolność”, „FEMEN kradnie nasze prawo głosu”, „Islam jest moim wyborem”, „Nie potrzebuję waszego ratunku”. W tym samym czasie w internecie zaczęły krążyć dziesiątki rysunków w satyryczny sposób przedstawiających podejście zachodnich działaczek do kwestii kobiet muzułmańskich. Znalazły się tam np. rysunki mieszkanek Zachodu siedzących okrakiem na muzułmankach, wykrzykujących wolnościowe hasła, podczas gdy muzułmanki żądały od nich „zejścia z siebie”106 czy też rysunki przedstawiające dłonie zrywające z głowy przerażonych i niezadowolonych muzułmanek chusty107. Inicjatywy te spowodowały duże zainteresowanie medialne pojęciem feminizmu muzułmańskiego oraz sprawą stosunku muzułmanek do feministek świata Zachodu, które próbują stać się ambasadorkami praw i wolności muzułmanek. Amerykańska feministka Pamela Geller oznajmiła, iż kobiety biorące udział w tej akcji powinny wstydzić się swojego zachowania, ponieważ w ten sposób przyczyniają się do opresji Aminy108. Akcję uczestniczek projektu „Muzułmańskie kobiety przeciwko FEMENOWI” nazwała „niewybaczalną” i uznała ją za objaw syndromu sztokholmskiego.

Pomimo faktu, iż organizacja FEMEN wraz z narzędziami swojego działania nie reprezentuje całego nurtu feminizmu świata Zachodu (który zresztą jako monolit nie funkcjonuje), a jest jedynie jedną z jego części, napięcie jakie powstało pomiędzy feministkami muzułmańskimi a tą organizacją na pewno nie poprawiło możliwości nawiązania współpracy pomiędzy feministycznymi światami islamu i Zachodu.

Podobne narzędzia kontrastujące nagość będącą wyrazem naturalności, wolności i szczęścia z muzułmańskim stylem ubioru zaczęły podchwytywać również inni. Jednym z wielu przykładów jest belgijska kampania „wolność czy islam”. W lutym 2012 roku belgijski polityk Filip Dewinte wraz ze swoją córką rozpoczęli kampanię skierowaną w założeniu przeciwko grupie fundamentalistów muzułmańskich zamieszkujących Belgię, działających pod nazwą Shariah4Belgium . Plakat będący elementem akcji przedstawiał córkę Dewinte ubraną w kąpielowy strój typu bikini oraz chustę zasłaniającą jej twarz i włosy. Na wysokości jej biustu oraz bioder widniał napis „Wolność czy Islam? Ty wybierasz”. Oboje tłumaczyli, iż nadrzędnym celem ich projektu jest ratowanie kobiet przez opresyjną religią islamu, która krzywdzi swoje wyznawczynie. „Kampania wpisuje się perfekcyjnie w to, co myślę na temat tego tematu. Jako kobiety musimy wybrać: wolność albo islam” – mówiła działaczka, podczas gdy jej ojciec głosił, że „Kobiety są zawsze pierwszymi ofiarami islamu. Musimy sprawić, by stało się jasne, że mają wybór”109. Akcje takie nie tylko pokazują totalną odwrotność w postrzeganiu hidżabu - przez jedną ze stron jako uosobienie feminizmu, a przez drugą jako opresji, ale ośmieszają i drwią z symbolu nie tyle kulturowego co religijnego. Nawiązanie dialogu z autorami takich kampanii jest z tego powodu problematyczne niezależnie od tego, czy chcąca prowadzić go muzułmanka jest feministką, czy nią nie jest.

Inną przeszkodą dla nawiązania dialogu między nurtami jest według Chandry Talpade Mohanty używanie przez feministki zachodnie tematu muzułmanek do własnej autoprezentacji110. Indyjska aktywistka zauważa, iż o muzułmance mówi się zazwyczaj jako o „kobiecie ukrytej za zasłoną, cnotliwej dziewicy”, zestawiając ją ze stereotypowym obrazem opartym na „założeniach dotyczących kobiet Zachodu: świeckich, wyzwolonych i sprawujących kontrolę nad swoim życiem”. To nierzadkie zestawienie pozwala na łatwą prezentację kobiety Zachodu, która nie mogłaby istnieć bez grupy odniesienia, którą są muzułmanki. Taka postawa wg Chandry Talpade Mohanty zniechęca do dialogu.

Feminizm muzułmański to ideologia, ale również ruch społeczny o krystalizujących się narzędziach oraz celach, które nie zawsze są tożsame z narzędziami i celami feminizmu zachodniego. Feminizm muzułmański wykreował własne cele do zdobycia, odpowiadające swoim przekonaniom i kontekstowi kulturowemu. „Od ponad 20 lat prowadzę w Egipcie badania terenowe i nie przypominam sobie ani jednej znanej mi kobiety, od najuboższych wieśniaczek, po najbardziej wykształcone kosmopolitki, która kiedykolwiek zazdrościłaby amerykańskim kobietom. Amerykanki są w tych środowiskach postrzegane jako osoby pozbawione oparcia we wspólnocie, narażone na przemoc seksualną i społeczną anomię, kierujące się chęcią osiągnięcia indywidualnego sukcesu, a nie moralnością, w osobliwy sposób lekceważące Boga.” – pisze Lila Abu-Lughod111.

Dużą niesprawiedliwością byłoby jednak stwierdzenie, iż pomiędzy feministkami świata Zachodu a muzułmańskimi dialogu nie ma wcale. Pierwsza konferencja naukowa poświęcona feminizmowi muzułmańskiemu miała miejsce w Barcelonie w roku 2005. Miasto to gościło drugą oraz trzecią edycję wydarzenia, zaś ostatnia, czwarta z kolei odbyła się w 2010 roku w Madrycie112. Uczestniczyły w nim prelegentki reprezentujące różne wyznania oraz rodzaje uprawianego feminizmu, które połączyło zainteresowanie nowym, prężnie rozwijającym się nurtem.

Do tworzenia dialogu międzykulturowego efektywną okazję stanowi Internet. W październiku 2011 roku w portalu społecznościowym facebook.com powstał fanpage inicjatywy o tytule „The uprising of women in the Arab world”113. Autorki przedsięwzięcia opisują stronę jako “wolną zsekularyzowaną przestrzeń, stworzoną do konstruktywnego dialogu i pozbawionego lęku słuchania o prawach kobiet w arabskim świecie”114. Akcja polega na tworzeniu przez internautów fotograficznego kolażu – każdy może stać się jego częścią przesyłając zdjęcie swojej twarzy oraz kartki na której napisał jak skończyłby zdanie rozpoczynające się słowami „jestem za powstaniem kobiet w arabskim świecie ponieważ…”. Pomimo zaznaczenia sekularnego charakteru strony, trudno analizując jej zawartość powstrzymać się od refleksji na temat feminizmu muzułmańskiego. Zdecydowana większość kolażu stworzona jest z fotografii kobiet ubranych w hidżaby a nawet w nikaby. Wśród argumentacji owego „powstania kobiet w arabskim świecie” przewijają się argumenty o równości wszystkich ludzi pochodzącej z Koranu, o żeńskich postaciach otaczających proroka, cytatach z sunny. Obok takich głosów pojawiają się zdjęcia europejsko ubranych obywatelek Norwegii, Wielkiej Brytani, Australi czy Polski, wspierających inicjatywę oraz apelujących o dialog międzykulturowy na rzecz walki o prawa kobiet czy też ożywienia skostniałego feminizmu zachodniego.

„Teach me how to drive” to inicjatywa obywatelek Arabii Saudyjskiej przeciwstawiających się zakazowi prowadzenia samochodu przez kobiety w ich kraju. Internetowy profil akcji w portalu facebook.com zebrał aż 9 tysięcy fanów ze wszystkich kontynentów świata, ślących słowa wsparcia i życzenia sukcesu dla ich projektu. Kobiety z różnych krajów muzułmańskich oraz Ameryki, Australii i Europy przesyłają swoje zdjęcia oraz filmy wykonane podczas jazdy samochodem wspierając w ten sposób inicjatywę Saudyjek.

„Muzułmanki i niemuzułmanki, badające i poszukujące razem, wspierające rozwój i rozszerzające pole pomysłów i rozwiązań na temat muzułmańskiego feminizmu”115 – to wizja, którą roztacza Renata Pepicelli włoska feministka dotknięta faktem odbierania zachodnim aktywistkom prawa głosu w sprawie równouprawnienia muzułmanek i feminizmu muzułmańskiego.

Dialog, jeśli takowy odbywa się, to raczej nie na poziomie publicystek, badaczek czy teoretyczek nurtu, ale zwykłych kobiet skoncentrowanych nie na walce dyskursów, ale na praktycznym działaniu i konkretnym problemie do rozwiązania. O ile jednak dialog czy jego brak między frontowymi przedstawicielkami nurtu da się zbadać poprzez analizę treści publikacji czy wystąpień, które odnoszą się wzajemnie do siebie, o tyle trudniej zdiagnozować stosunek zwykłych kobiet identyfikujących się jako feministki. To niełatwe zadanie będzie głównym motywem mojego badania.



komentarze

Copyright © 2008-2010 EPrace oraz autorzy prac.